ZBRODNIE NIEMIECKIE

 

AKCJA ERNTEFEST - ("DOŻYNKI") W LUBLINIE  3 LISTOPADA 1943 ROKU

MORD  42 TYSIĘCY ŻYDÓW W DYSTRYKCIE LUBELSKIM - NAJWIĘKSZY JEDNOSTKOWY MORD W CZASIE II WOJNY ŚWIATOWEJ - "KRWAWA ŚRODA"

 

W dniach 3–4 listopada 1943 r. niemieckie władze bezpieczeństwa przeprowadziły w dystrykcie lubelskim masowy mord Żydów, któremu nadano kryptonim „Erntefest” („Dożynki”). W ciągu zaledwie dwóch dni zamordowano w dystrykcie lubelskim około 42000 osób, co sprawiło, że akcja „Erntefest” stała się największym jednostkowym mordem w czasie II Wojny Światowej dokonanym w niemieckich obozach koncentracyjnych.

Pierwszego dnia zamordowano żydowskich więźniów KL Lublin (Majdanek), obozów pracy Flugplatz, Lipowa 7, Sportplatz, Trawniki oraz mniejszych placówek na terenie Lublina. Następnego dnia egzekucją objęto również Żydów w obozie pracy w Poniatowej oraz w kilku mniejszych placówkach pracy w dystrykcie lubelskim. W większości więźniowie przebywający w tych obozach pracowali na rzecz spółki Ostindustrie („Osti”, „Przemysł Wschodni”).

Operacja była ostatnim etapem realizowanej od wiosny 1942 r. akcji „Reinhardt”, której celem była biologiczna eksterminacja żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci w Generalnym Gubernatorstwie (GG), stanowiąc tym samym element „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Przeprowadzona operacja była całkowitym zaskoczeniem dla ofiar, a w pamięci więźniów nie żydowskich zapisała się jako „Krwawa Środa”.

Od jesieni 1942 r. z inicjatywy dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim Odilo Globocnika przystąpiono do organizowania spółki „Osti”, której celem było stworzenie sieci żydowskich obozów pracy oraz kompleksów fabrycznych na terenie dystryktu lubelskiego. Formalnie spółka powstała dopiero w marcu 1943 r. „Osti” swój potencjał miała budować w oparciu o zrabowane m.in. przez Judenrat mienie żydowskie w toku realizowanej od wiosny 1942 r. akcji „Reinhard”, jak również eksploatację żydowskiej siły roboczej.

Utworzenie spółki nastąpiło w porozumieniu z Głównym Urzędem Gospodarczo-Administracyjnym SS (WVHA), który oddelegował do współpracy Maxa Horna oraz kilku innych urzędników. Faktyczne przeznaczenie spółki miało pozostać tajemnicą, dlatego też na wniosek Globocnika utworzono radę nadzorczą, w skład której weszli: Oswald Pohl (szef WVHA), Georg Lörner (zastępca szefa WVHA), Friedrich Wilhelm Krüger (wyższy dowódca SS i policji w GG) oraz Ferdynand von Sammern-Frankenegg (dowódca SS i policji w dystrykcie warszawskim). Sam Globocnik został jednym z dyrektorów.

Na początku stycznia 1943 r. Himmler wydał rozkaz, który zakładał przeniesienie 16000 Żydów warszawskich zatrudnionych w szopach Többensa do KL Lublin (Majdanek). Wykonanie tego zadania zostało powierzone Globocnikowi. Proces przenoszenia szopów miał się zakończyć w połowie lutego, co okazało się niemożliwe na skutek oporu żydowskich organizacji podziemnych. Zaistniała sytuacja spowodowała czasowe wstrzymanie realizacji planów. W dalszej kolejności przewidywano także przeniesienie do dystryktu lubelskiego zakładów i warsztatów z getta białostockiego. Na początku lutego Globocnik uzgodnił szczegóły w rozmowie z niemieckimi przedsiębiorcami Walterem Többensem i Fritzem Emilem Schultzem, którzy posiadali firmy na terenie getta warszawskiego. W rozmowach brali również udział funkcjonariusze SS z obozu w Trawnikach, Karl Streibel i Franz Bartetzko, jak również przedstawiciele firmy Schultza – Rudolf Neumann i Georg Klimanek. Proces przenoszenia szopów miał nadzorować Walter Többens, który w odezwie wystosowanej do robotników żydowskich pod koniec marca 1943 r. zapewnił ich, że translokacja warsztatów nie jest równoznaczna z wysiedleniem na zagładę:

Ani pan Schultz, ani ja nie zostaliśmy pod grozą rewolweru zmuszeni do przeprowadzenia akcji. (...) W Trawnikach i Poniatowej każdy robotnik otrzymał i zachował cały swój bagaż i całą swoją własność.

 Żydowscy robotnicy zbrojeniowi! (...) Wierzcie tylko niemieckim kierownikom zakładów. (...) Z całym przekonaniem mogę wam doradzić tylko jedno i wciąż to samo: Jedźcie do Trawnik, jedźcie do Poniatowej, bo tam są możliwości egzystencji i tam przetrwacie wojnę. (...) Zabierzcie ze sobą swoje żony i dzieci, by zatroszczono się również o nie.

W pierwszej kolejności „Osti” planowała zorganizować zakłady w Poniatowej i Trawnikach. W Trawnikach przewidywano utworzenie zakładów szczotkarskich, kuśnierskich i krawieckich na bazie sprzętu przeniesionego z gett w Międzyrzecu Podlaskim oraz Warszawie. Z kolei w Poniatowej planowano zorganizować warsztaty konfekcyjne, koszykarskie i tekstylne, dla których zapleczem mieli być Żydzi z warszawskich szopów Többensa. Latem 1943 r. w Poniatowej przebywało około 16 000 Żydów, z czego 10 000–12 000 pracowało na rzecz Többensa. Z kolei w Trawnikach na początku października skoszarowano niespełna 6300 Żydów.

Liczne warsztaty ulokowano także w Lublinie, gdzie planowano utworzyć zakłady mechaniczne, przeróbki metali oraz drewnianego obuwia. Największy z nich znajdował się w obozie na Flugplatzu, zlokalizowanym na terenie przedwojennej wytwórni samolotów Plagego i Laśkiewicza przy ulicy Wrońskiej. Powstały tam zakłady szczotkarskie, zaś produkcję koszy na amunicję przeniesiono do obozu na Majdanku. W połowie 1943 r. w obozach podległych spółce „Osti” było zatrudnionych około 45000 Żydów.

Plany Globocnika przewidywały również przejęcie przez „Osti” Żydów z getta łódzkiego, które w 1943 r. stanowiło największe skupisko ludności żydowskiej na terenach okupowanych przez III Rzeszę Niemiecką. W tym czasie przebywało w nim około 80000 osób. Funkcjonujące w getcie warsztaty planowano przenieść do obozu w Poniatowej, o czym świadczy zapis w raporcie Globocnika:

Co się tyczy Łodzi proponuję przesłać wykwalifikowane rezerwy robocze i maszyny do obozu w Poniatowej, powiększyć obóz w odpowiednim stopniu, aby Poniatowa mogła przejąć całą produkcję Łodzi. W ten sposób getto w Łodzi  mogłaby być zlikwidowana.

Zamierzeń Globocnika nigdy nie udało się zrealizować, gdyż silny wpływ na getto łódzkie wywierały Ministerstwo Uzbrojenia oraz Inspektorat Uzbrojenia w GG, które uznawały je za swoją strefę wpływów.

Od początku realizacja planów przez spółkę „Osti” napotykała liczne problemy. Na terenie dystryktu lubelskiego brakowało odpowiedniej infrastruktury przemysłowej, co uniemożliwiało racjonalne zagospodarowanie i wykorzystanie żydowskiej siły roboczej. Istotną przeszkodą były również powstania, które wybuchły w kwietniu

1943 r. w getcie warszawskim oraz w sierpniu tego samego roku w getcie białostockim. Zaistniała sytuacja wpłynęła na opóźnienia w przeniesieniu szopów na teren dystryktu lubelskiego. Pod koniec października zgodnie z decyzją szefa WVHA Oswalda Pohla obozy pracy w Budzyniu, Poniatowej, Trawnikach, Lipowej 7, Flugplatzu, jak również kilka mniejszych na terenie dystryktu lubelskiego przekształcono w filie Majdanka. W rzeczywistości przejęcie kontroli okazało się fikcją, gdyż zaledwie kilka dni później osadzonych w nich więźniów żydowskich zamordowano w ramach operacji „Erntefest”. Pozbawienie „Osti” dopływu żydowskiej siły roboczej spowodowało nierentowność spółki i ostatecznie jej likwidację.

Jednym z czynników determinujących przeprowadzenie operacji „Erntefest” były bunty, które wybuchły w 1943 r. w obozach zagłady w Treblince (2 sierpnia) i Sobiborze (14 października) oraz w getcie białostockim (16 sierpnia). Reichsführer SS i Policji Heinrich Himmler uznał, że zaistniała sytuacja stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa.

Niemniej, nie był to jedyny czynnik, który wpłynął na podjęcie decyzji o eksterminacji ostatnich skupisk ludności żydowskiej w dystrykcie lubelskim. Wiele wskazuje, że ważniejszą przesłanką mogła być rywalizacja pomiędzy władzami bezpieczeństwa, administracją cywilną, wojskiem i prywatnymi przemysłowcami o wykorzystanie pozostałych przy życiu Żydów jako siły roboczej, która do tej pory znajdowała się w gestii SS, m.in. w ramach spółki „Osti”.

W szczególności przejęciem kontroli były zainteresowane organy administracji centralnej: Główny Urząd Gospodarczo-Administracyjny SS (WVHA) oraz Inspektorat Uzbrojenia w GG. Próby podporządkowania robotników żydowskich innym instancjom poza SS, doprowadziły do konfliktu, którego skutkiem było wydanie przez Himmlera rozkazu wymordowania Żydów zatrudnionych w obozach pracy i KL Lublin. Wydaje się, że szef SS i policji kierował się bardziej względami ambicjonalnymi i ideologiczno-rasowymi niż kalkulacjami gospodarczymi pomimo trudnej sytuacji militarnej i gospodarczej III Rzeszy Niemieckiej.

W lecie 1943 r. możliwości wykorzystania robotników żydowskich przez SS zaczęły się diametralnie zmieniać, co było związane z jednej strony z przeniesieniem Globocnika na stanowisko wyższego dowódcy SS i policji w rejonie Morza Adriatyckiego, a z drugiej wydaniem przez Adolfa Hitlera dekretu, zgodnie z którym pełna możliwość wykorzystania siły roboczej na potrzeby przemysłu zbrojeniowego miała znaleźć się w gestii ministra uzbrojenia Alberta Speera. Dekret nabierał mocy prawnej 1 listopada 1943 r. Aby wyprzedzić ruchy rywali, na początku września WVHA rozpoczął proces przekształcania obozów pracy w dystrykcie lubelskim w podobozy KL Lublin, który zakończono pod koniec października, co zbiegło się w czasie z wyznaczeniem daty przeprowadzenia akcji „Erntefest”.

Realizację operacji „Dożynki” powierzono następcy Globocnika, Jacobowi Sporrenbergowi, który otrzymał rozkaz pod koniec sierpnia bezpośrednio od swojego przełożonego wyższego dowódcy SS i policji w GG Wilhelma Friedricha Krügera. W trakcie spotkania Krüger przedstawił pismo od Himmlera, w którym pojawiło się następujące stwierdzenie:

"Problem Żydów w dystrykcie lubelskim urósł do groźnych rozmiarów. Ten stan rzeczy musi być wyjaśniony raz na zawsze".

Był to wyraźny sygnał do rozpoczęcia przygotowań do całkowitej zagłady ostatnich skupisk żydowskich w dystrykcie lubelskim.

We wrześniu 1943 r. rozpoczęto przygotowania do realizacji akcji „Erntefest”

w KL Lublin. W pierwszej kolejności usunięto więźniów żydowskich ze stanowisk funkcyjnych, zaś 21 września rozstrzelano Żydów należących do Sonderkommando obsługującego komory gazowe. Przygotowania do operacji od początku trzymano w ścisłej tajemnicy. Pod koniec października zapędzono kilkuset więźniów do kopania w pobliżu tzw. nowego krematorium trzech rowów. Podczas procesu członków załogi

KL Lublin, który toczył się w latach 1975–1981 przed Sądem Krajowym w Düsseldorfie, zawarto w sentencji wyroku następujący opis:

"Pod koniec października 1943 r. – prawdopodobnie z polecenia Sporrenberga – od strony wschodnich naroży obozu, za polem V, w pobliżu tzw. nowego krematorium, w odległości około 100 m od znajdującego się tam baraku w kształcie litery L, zaczęto kopać dół szerokości około od 6 do 7 m i co najmniej trzy odchodzące od niego rowy, które biegły ukośnie w linii zygzakowatej w głąb terenu obozu. Rowy te miały do 100 m długości, mniej więcej od 1,5 do 3 m głębokości i około 3 m szerokości u podstawy. Miały one służyć jako miejsce egzekucji; dół był przeznaczony do tego, aby "rozdzielać" w nim ofiary do poszczególnych rowów.

Wśród więźniów rozpuszczono pogłoski jakoby miały one stanowić okopy na wypadek ataku partyzantów lub punkty dla artylerii przeciwlotniczej, co miało uspokoić napiętą sytuację.

W przeddzień akcji „Erntefest” dowódca SS i policji w dystrykcie lubelskim zwołał późnym wieczorem odprawę z dowódcami poszczególnych jednostek wyznaczonych do jej przeprowadzenia. Wzięli w niej udział dowódcy policji bezpieczeństwa w Lublinie, Waffen-SS, 22. i 25. pułku policji oraz komendanci obozów w Poniatowej, Trawnikach i KL Lublin. Sporrenberg poinformował, że rozpoczęcie akcji wyznaczono na 3 listopada o godzinie 8.00 rano.

 Egzekucją mieli być objęci wszyscy więźniowie żydowscy z KL Lublin, jak również innych placówek pracy w Lublinie, Trawnikach i Poniatowej. Wokół poszczególnych obozów, gdzie zamierzano rozstrzelać ofiary, przewidywano wyznaczenie kordonu bezpieczeństwa, który miał być tworzony przez funkcjonariuszy policji i Waffen-SS.

W przypadku KL Lublin zadanie zabezpieczenia obozu wyznaczono również członkom załogi wartowniczej. Bezpośrednie dowództwo nad akcją powierzono jednemu z oficerów z lubelskiej placówki policji bezpieczeństwa, którego nazwiska nie udało się ustalić6"

 

MASAKRA - PRZEBIEG EGZEKUCJI

 

3 listopada w godzinach wczesnoporannych w KL Lublin zjawiły się oddziały Waffen-SS oraz policji, które miały przeprowadzić egzekucję. Łącznie przybyło około 2000 funkcjonariuszy. Na miejscu poinformowano oficerów oddziału wartowniczego SS oraz kierownika oddziału więźniarskiego Antona Thumanna, o mającej nastąpić akcji. Nakazano jednocześnie Thumannowi oraz jego podwładnym przeprowadzenie selekcji na poszczególnych polach więźniarskich w celu wybrania więźniów żydowskich, których następnie odprowadzano na pole V, wyznaczone jako punkt koncentracji ofiar. Z kolei znajdujący się na nim więźniowie nie żydowscy zostali przeniesieni na pole IV. Selekcją objęto także co najmniej 1000 żydowskich rzemieślników i członków ich rodzin, którzy wykonywali prace specjalistyczne na polu IV dla spółki „Osti”8. Po zakończeniu selekcji więźniowie nie żydowscy zostali zapędzeni do baraków, których nie mogli opuszczać. Tego dnia nie sformowano również komand roboczych. Tylko z obozu macierzystego na pole V przeniesiono około 6000 osób, a ponadto przypędzono około 12000 kobiet, dzieci i mężczyzn z obozów na Flugplatzu, Lipowej 7, Sportplatzu oraz mniejszych placówek pracy w Lublinie.

Po przekroczeniu bramy pola V ofiary pędzono do ustawionego w południowo-wschodnim rogu baraku, w którym musiały się rozebrać i wrzucić do ustawionych skrzyń kosztowności oraz rzeczy wartościowe. Za barakiem od strony krematorium rozcięto drut kolczasty, a przez ustawiony za nim szpaler SS-manów pędzono ofiary do rowów egzekucyjnych. Grupy liczące około 10 osób – oddzielnie mężczyźni i kobiety z dziećmi – biegły na koniec każdego z nich, a następnie kładły się w nich twarzą do ziemi. Na skraju rowów ustawiono plutony egzekucyjne, składające się z kilku funkcjonariuszy, które dokonywały masakry. Kolejne ofiary zmuszane były do położenia się na ciałach osób już zamordowanych. W następujących słowach masakrę opisał jej uczestnik, kierownik krematorium Erich Muhsfeldt:

"Około godziny 6.00 – możliwe, że mogła być już nawet 7 rano – rozpoczęła się duża akcja. Wpędzono część Żydów, zgromadzonych na polu 5 do jednego baraku, gdzie musieli rozebrać się do naga. Następnie Schutzhaftlagerführer Thumann przeciął druty ogrodzenia między polem 5 a owymi rowami. Powstało w ten sposób przejście. Od przejścia tego do dołu utworzono szpaler uzbrojonych policjantów. Przez szpaler ten pędzono nagich Żydów w kierunku dołów. Tam jeden SS-man z Sonderkommando wpędzał do każdego z rowów po 10-ciu. Tych, którzy znaleźli się w rowie, pędzono do jego drugiego końca. Tam musieli się  położyć, a następnie stojący nad brzegiem rowu SS-mani z Sonderkommando strzelali do nich. Następne grupy pędzono rowem również aż do jego końca, tam musieli się ci ludzie kłaść na już rozstrzelanych poprzednio, tak że z biegiem czasu rów taki zapełniał się odcinkami, aż prawie po brzegi.

Mężczyzn rozstrzeliwano osobno […], a kobiety w grupach osobnych.

W skład plutonów egzekucyjnych wchodziło łącznie około 100 SS-manów i policjantów nie będących członkami załogi KL Lublin. Aby zagłuszyć strzały na terenie obozu rozmieszczono dwa samochody ciężarowe z megafonami, z których puszczano marsze wojskowe i muzykę rozrywkową. Były one wypożyczone z wydziału propagandy NSDAP.

Pomimo prób zamaskowania prowadzonej egzekucji, strzały oraz krzyki ofiar docierały do więźniów zamkniętych w barakach oraz okolicznych mieszkańców wsi Dziesiąta. Masakrę zakończono późnym popołudniem, a masowe groby zasypano cienką warstwą ziemi. Zaledwie kilka dni później przystąpiono do palenia ciał".

 

ZACIERANIE ŚLADÓW ZBRODNI

 

Przy życiu pozostawiono 300 mężczyzn oraz 315 kobiet. Żydówki zatrudniono przy sortowaniu i przeszukiwaniu mienia pozostawionego przez ofiary, tworząc z nich tzw. Filzkommando.

W obozie przetrwały do kwietnia 1944 r., gdy deportowano je do Auschwitz-Birkenau, gdzie zginęły w komorze gazowej. Przeżyło jedynie kilkanaście kobiet, którym udało się wyskoczyć z transportu, dwie z nich to Ida Mazower i Henrika Mitron.

Z kolei mężczyzn zatrudniono przy paleniu ciał ofiar w KL Lublin oraz innych miejscach masowych egzekucji, jak chociażby las Borek koło Chełma.

Tworzyli oni tzw. Sonderkommando 1005 lub Himmelskommando. W większości byli to jeńcy-żołnierze Wojska Polskiego pochodzenia żydowskiego, przypędzeni z obozu przy ulicy Lipowej 7. Przeżyło zaledwie kilku, którym udało się zbiec ze wspomnianego lasu w tym Josef Reznik. Większość jednak po wykonaniu zadania zamordowano. Palenie ciał w KL Lublin rozpoczęto kilka dni po zakończeniu masakry. Akcją kierował Muhsfeldt, któremu przydzielono komando złożone z 20 jeńców radzieckich i grupy jeńców żydowskich. Stosy paleniskowe składające się z podwozi samochodów ciężarowych, umiejscowiono w rowach egzekucyjnych. Poza paleniem ciał, mielono również kości w specjalnym młynku. Uzyskane w ten sposób prochy wykorzystywano do użyźniania ziemi na polach uprawnych w granicach obozu. Zanim ciała poddano kremacji, usuwano z nich złote zęby oraz rekwirowano znalezione kosztowności. Akcja palenia ciał trwała około 2 miesięcy, a po okolicy rozchodził się nieznośny fetor, o czym wspomina polski więzień polityczny Czesław Skoraczyński:

"Od chwili podpalenia stosów trupów nastały na Majdanku dni nowej udręki. Gęste kłęby białego dymu o potwornym fetorze palonych ciał zasnuwały szczelnie wszystkie pola. Nie do zniesienia smród zatykał dech w piersiach, u wielu więźniów wywoływał torsje, a każde brane do ust pożywienie śmierdziało trupem".

Przez kolejne dni SS-mani z załogi KL Lublin szukali wśród więźniów ukrywających się Żydów, których następnie mordowano. W ten sposób zginęli lekarz słowacki Otto Reich, Włodzimierz Zadziewicz oraz Helena Gallowa. Niektórzy szukali schronienia w obozie posługując się tzw. „aryjskimi papierami”, czego warunkiem jednak było posiadanie „dobrego wyglądu”. W ten sposób ocalały trzy Żydówki polskie Rachel Blank, Shoshana Kliger oraz Maryla Reich. Akcja „Erntefest” doprowadziła do całkowitej zmiany struktury narodowościowej wśród więźniów, a dominującą grupą stali się Polacy. W obozie przebywali również obywatele Związku Radzieckiego oraz niewielkie grupy Niemców, Francuzów i obywateli innych państw.

 

OFIARY

 

Zgodnie z ostatnim zachowanym stanem liczbowym obozu męskiego z dnia 23 sierpnia 1943 r. w KL Lublin przebywało łącznie 6065 Żydów, z czego 4607 polskich, 875 słowackich, 370 greckich, jak również niewielkie grupy czeskich, niemieckich, holenderskich, francuskich, serbskich i rosyjskich. Brak jest podobnych danych w odniesieniu do obozu kobiecego. Wiadomo jednak, że najliczniejszą grupę stanowiły Żydówki polskie, a oprócz nich w obozie przebywały również kobiety z Holandii, Niemiec, Czechosłowacji czy Grecji. Znaczną część kobiet przypędzono w dniu egzekucji z obozu na Flugplatzu.

Tylko w KL Lublin zamordowano blisko 18000 kobiet, mężczyzn i dzieci w tym 6000 więźniów żydowskich z obozu macierzystego, jak również 12000 z Flugplatzu, Lipowej  oraz mniejszych placówek pracy. Podczas masowej egzekucji ofiarami było również około 10000 więźniów w Trawnikach i 14000 w Poniatowej.

W akcji „Erntefest” zgładzono łącznie około 42000 kobiet, mężczyzn i dzieci żydowskich.

 

Opracowanie

 

Aleksander Szumański, rocznik 1931 , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.

 

Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenia o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621 oraz Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i poszkodowanych w II Wojnie Światowej - legitymacja członkowska  nr 122.

 

Źródło:

 

http://teatrnn.pl/leksykon/artykuly/akcja-dozynki-erntefest-w-lublinie-3-listopada-1943/